Chorwacja

Chorwacja nie taka piękna jak ją opisują.

Po przekroczeniu granicy od razu ruszyliśmy drogą nr 8 w kierunku Dubrownika – tak zachwalanego mi przez kolegów.Dotarliśmy do Dubrownika późnym wieczorem ,więc postanowiliśmy zwiedzić miasto z samego  rana. Nocowaliśmy na jednym z campingów – „Autocamp” ze względu na zakaz biwakowania do 20 km od linii brzegowej. Cena takiego noclegu 15 Euro za osobę.

Po śniadanku ruszyliśmy na zwiedzanie i okazało się że w Dubrowniku  są dwie strefy parkowania – pierwsza najbliżej centrum i tam znaleźć miejsce to cud. My znaleźliśmy miejsce w drugiej strefie gdzie za 2 godziny postoju trzeba zapłacić około 60zł !!! . Samo miasteczko bardzo malownicze, oparte na starej twierdzy .Można ją zwiedzać w dwojaki sposób – albo idąc po murach obronnych (płatne dodatkowo) albo wąskimi uliczkami które tworzą niesamowity klimat. Kolejną atrakcją jest kolejka linowa, która dojeżdża na punkt widokowy. Ceny w miasteczku są dość wysokie – choć nie odstrasza to turystów z całego świata. 

Po paru godzinach zwiedzania postanowiliśmy odpocząć i troszkę zrelaksować się w wodzie więc wyruszyliśmy dalej drogą nr 8.

W miejscowości Zaton w zatoce zauważyliśmy plaże więc postanowiliśmy się na nią dostać. Okazało się że kąpało się tam jedynie pare osób . Ciężko to nazwać plażą – prędzej można to nazwać miejscem wodowania łodzi (tylko betonowy murek a w wodzie mnóstwo kamieni) Jak się okazało później wszystkie plaże na wybrzeżu Chorwacji wyglądają tak samo albo beton albo kamienie.  Nie mieliśmy zamiaru dzielić naszej plaży z łodziami więc wyruszyliśmy dalej.

Granice Bośni i Hercegowiny przekroczyliśmy w Neum jedynym miasteczku w którym ma ona dostęp do morza. Jest to typowe miasteczko turystyczne bez jakichś większych atrakcji i z mało ciekawą plażą zatłoczoną turystami. Korytarz graniczny ma około 50 km – po czym znów wróciliśmy do Chorwacji.

Jechaliśmy tak w wzdłuż wybrzeża szukając plaży. Gdy już natrafiliśmy na odpowiednie miejsce to nie było gdzie zaparkować , a jak już się znalazło miejsce to oczywiście było płatne !! Bardzo często trzeba było z niego iść nawet ze dwa kilometry, gdzieś jakimiś kniejami po stromych zboczach …

Same plaże im wyżej na północ tym gorsze.

W  miejscowości Tisno przespaliśmy się w starym gaju oliwnym by wczesnym świtem ruszyć dalej w poszukiwaniu plaży.Tak dotarliśmy do półwyspu na którym znajdują się miejscowości Nin i później Vir. Licząc że może tam mogą być fajne plaże – nic bardziej mylnego – znaleźliśmy tam tylko beton kamienie i śmierdzącą wodę –straszny syf!! 

Po tym co zobaczyliśmy straciliśmy ochotę na jakiekolwiek poszukiwania i ruszyliśmy do autostrady E71 do Karlovac później na Zagrzeb i drogą E59 już prosto na Słowenię. Warto też dodać ,że na autostradach tworzą się wielokilometrowe korki na bramkach sięgające nawet 20 km( traci się od 4 do 6 godzin). Generalnie pożegnaliśmy Chorwację z wielkim niesmakiem z postanowieniem ,że nigdy tam już nie wrócimy.

Słowenię przejechaliśmy tylko tranzytem ,nie skupiając się na wybrzeżu gdyż te mamy zamiar zwiedzić w 2017 roku.

 

Dodaj komentarz